Życie jak film – opowieść z placu

10 stycznia 2023

Kraty poszybowały w górę i gdy były 30 centymetrów nad ziemią pierwsi już dobiegali do schodów prowadzących na piętro. Ja skoczyłem zaraz za nimi, telewizory mieli na II piętrze. Nie udało mi się. Nie pamiętam, czy nie było tego dnia w ogóle, czy ktoś już kupił.

– A czy oglądała Pani film “Ostatni prom”? – zagaduję podczas pikniku sąsiedzkiego.

– Nie, a czemu? – odpowiada Pani Zofia, zmartwiona tym, że nie będzie mogła mi pomóc. Opowiadam, w ogromnym skrócie jak rozpoczyna się ten film. Przed spuszczoną kratą do PDT stoi tłum ludzi, kamera spokojnie przesuwa się w prawo odsłaniając kolejne niespokojne twarze. Gdy tylko krata lekko się podnosi, stojący w pierwszym szeregu wykonują niesamowite akrobacje i wślizgują się do środka.

– Ale to nie film, to życie – w tym momencie przerywa mi Pani Zofia. – Tak było naprawdę, moje okna wychodzą na PDT i wiele razy widziałam takie sceny. Niech Pan zapyta mojego męża, on kilka razy stał nawet w takiej kolejce. Wspomniany mąż, siedzi nieopodal na ławce i właśnie spokojnie odpala papierosa obserwując całe zamieszanie jakie powodujemy naszym piknikiem.

– Dzień dobry, Pani Zofia wspomniała, że stał Pan w słynnych kolejkach do Renomy – zagajam licząc na ciekawą historię.

– Dobrze Panu powiedziała, stałem. – nie pomyliłem się, już za chwilę usłyszałem nie jedną ciekawą historię. – To było chyba już w 1989 roku. Mieliśmy telewizor, ale czarnobiały. Chcieliśmy kupić kolorowy. Wstałem z samego rana i ustawiłem się w kolejce. Pomimo że do otwarcia zostało jeszcze dużo czasu, tłum zebrał się już przed wejściem. Po jakimś czasie, gdy tylko usłyszałem metaliczny dźwięk łańcucha zwiastujący podniesienie kraty, przygotowałem się do startu. Kraty poszybowały w górę i gdy były 30 centymetrów nad ziemią pierwsi już dobiegali do schodów prowadzących na piętro. Ja skoczyłem zaraz za nimi, telewizory mieli na II piętrze. Nie udało mi się. Nie pamiętam, czy nie było tego dnia w ogóle, czy ktoś już kupił. Potem udało mi się dostać telewizor na Podwalu, zresztą dalej jest sprawny i służy rodzinie na wsi. Innym razem, też w PDT, stałem po kiełbasę. Kolejka oczywiście bardzo długa, a towaru niewiele. W końcu nadeszła moja kolej. Okazało się, że została jedna, ostatnia kiełbasa. Było mi to całkiem nie na rękę, bo tego dnia wybieraliśmy się na imieniny do rodziny i kiełbasa była bardzo istotna. Na szczęście, kiedy ekspedientka to usłyszała, szybko poszła na zaplecze i przyniosła kolejny pęczek kiełbasy mówiąc, że jeśli na imieniny to co innego.

Autorem tekstu jest Bartłomiej Ciba

zdj. Bartłomiej Ciba

Zobacz również

Skip to content